Ze świętami wielkanocnymi związanych jest dużo opowieści ludowych, zwyczajów i obrzędów. Niestety, ulegają one zanikaniu – jedynie tu i ówdzie kultywuje się szczątkowe formy niektórych obrzędów (np. dyngus). Był na Pomorzu taki zwyczaj słuchania wiejskich bajarzy. Młodzież schodziła się do chałupy gawędziarza i słuchała jego opowieści. Opowiadał on jak to dawniej bywało, co komu się wydarzyło, jak to było, że jest tak, a nie inaczej. Szukając pisemnych przekazów tych opowieści, natrafiłem w „Niwie Pomorskiej” z roku 1927 (dodatek literacko- oświatowy „Dziennika Pomorskiego” wychodzący w Chojnicach) na podanie ludowe przekazane przez Karola Wiśniewskiego. Opowieść ta nosi tytuł „Jak w Swornegacu spóźnili się z obchodem święta wielkanocnego” . Oto ta powiastka:
„Przed dawnemi czasy, gdy w Swornegacu był tylko kościółek filialny i ksiądz z Konarzyn tylko rzadko kiedy do Swornegacu zajeżdżał, zdarzyło się pewnego roku, że Wielkanoc nastąpiła bardzo rychło. Śniegi i zawieje były natenczas na porządku dziennym. W takich wypadkach zdarzało się, że mieszkańcy Swornegacu czasami tygodniami z wioski nie wychodzili. W ten czas, kiedy historia nasza się odgrywała, nie znano jeszcze gazet ani kalendarz, a lud dowiadywał się o świętach, postach itp. zajściach tylko w kościele na kazaniu. Właśnie w odnośnym roku była w niedzielę Wielkanocną taka zawieja, że nikt z mieszkańców swornegackich do parafialnego kościoła nie szedł i z tego też powodu nikt nie wiedział, że była Wielkanoc.
Lud nie wiedząc, że Wielkanoc, pościł dalej oraz śpiewał nadal pieśni postne. Zdarzyło się, że krótko po Wielkiej Nocy zjawił się ktoś z okolicy w Swornegacu i słyszał, jak ludzie jeszcze śpiewają pieśni postne i odprawiają drogę krzyżową. Zdziwiło go to bardzo i zapytywał się, z jakich przyczyn to się dzieje jeszcze po Wielkiej Nocy? Wskutek tego powstało we wsi ogólne zdumienie, że jest już po Wielkiej Nocy. Nazajutrz zebrali się starsi gospodarze i zaczęli radzić, jak sobie postąpić i co teraz zrobić?
Po długich naradach uradzili, że odprawią sami procesję około kościoła tak, jak prawowiernym katolikom przystoi, chociaż tydzień później.
W niedzielę po Wielkiej Nocy więc zebrała się cała wioska obok kościoła, starsi gospodarze szli naprzód i cała wioska obchodziła według zwyczaju 3 razy kościół dookoła i ażeby się uniewinnić z powodu spóźnionego obchodu Wielkiej Nocy śpiewała:
„Chrystus zmartwychwstan jest,
a my o tem nie wiedzieli,
aż nam ludzie powiedzieli Alleluja”.
Ta piękna legenda poszła w zapomnienie. Czyżby mieszkańcy Swornegaci nadal byli zawstydzeni?
*Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Gazety Pomorskiej, autor: Józef Sporny